W Syrii od 10 lat trwa wojna. Od jej początku wojny urodziło się ponad 6 milionów dzieci, które nie znają innej rzeczywistości niż bombardowania, brak wody pitnej i jedzenia. Dzieci żyją w ciagłym strachu. Wiele z nich straciło swoje domy, rodziny i przyjaciół.
W czasie gdy rozpatrywano moją apelację, również Bertiego aresztowano za głoszenie i uwięziono w Salisbury, przeszło 300 kilometrów od domu. Oto jak przedstawiała się wówczas nasza sytuacja: Chory na dyfteryt Peter leżał w szpitalu w Bulawajo, a jego życie stało pod znakiem zapytania.
Domy w Afryce są przeważnie z drzew. Są niskie. Muł i glina potrzebne są do wyrobu cegieł na ściany i podłogę.Trawy są wykorzystywane do pokrycia dachu i utykaniu dziór w ścianach . W niektórych typach domu do zatykania dziór urzywa się skór zwierząt lub robi się to matami. W Afryce dom potrzeby jest tam tylko do spania
Wielka Piramida w Gizie Egipt. Wielkie Piramidy Sfinksa i Gizy są najstarszą stworzoną przez człowieka atrakcją turystyczną w Afryce i ostatnim ocalałym z Siedmiu Cudów Starożytnego Świata. Piramidy datowane na ponad 4500 lat są wystarczająco duże, aby można je było zobaczyć z kosmosu. Zostały zbudowane jako świątynie bogów
W 2020 r. wskaźniki klimatyczne w Afryce charakteryzowały się ciągłym ociepleniem temperatur, coraz szybszym wzrostem poziomu morza, ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi i klimatycznymi, takimi jak powodzie i susze, oraz powiązanymi niszczącymi skutkami; gwałtowne kurczenie się ostatnich pozostałych lodowców we wschodniej Afryce
Jak w trudnych czasach wychowywałam dzieci w Afryce Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu. Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.
. Jestem Misjonarką Świecką stowarzyszoną ze Stowarzyszeniem Misji Afrykańskich (SMA). Od kwietnia 2015 r. mieszkam i pracuję na Misji Bugisi. Kilka miesięcy temu mogliście Państwo przeczytać o młodych Katolikach, z którymi współpracuję tu na misji i poza nią – w szkołach. Dziś chciałabym opowiedzieć o innej grupie młodzieży, do której jestem posłana. Kilka lat temu na misji Bugisi, za pośrednictwem SMA, rozpoczęty został program pomocy dzieciom z ubogich rodzin – Program „Duchowej Adopcji dziecka w Afryce”. Koordynatorami projektu początkowo byli księża SMA, a później włączyły się w to osoby świeckie. Celem Programu jest dotarcie do dzieci z rodzin, które potrzebują szczególnego wsparcia duchowego i materialnego. Dzieciom tym staramy się zapewnić konieczne środki, aby mogły zdobyć wykształcenie, a w przyszłości swoją pracą i postawą budować społeczeństwo Tanzanii jako świadomi obywatele, wrażliwi sąsiedzi, kochający swoje rodziny rodzice. Bugisi jest misją położoną pomiędzy innymi wioskami w regionie Shinyanga, zamieszkałym głównie przez plemię Sukuma – w północno–zachodniej części kraju. Mieszkańcy tego terenu utrzymują się z rolnictwa, ich dochód zależny jest od ilości zebranych plonów. Na polach uprawnych widać głównie kukurydzę i ryż, czasami słodkie ziemniaki (bataty), kasawę (maniok, tapiokę). Jada się również pomidory, różne gatunki roślin zielonych jak kapustę, szpinak, oberżynę, marchew, okrę – jednak hodowanie takich warzyw nie przynosi dużego dochodu rolnikom i ich rodzinom. Plony sprzedawane w większych ilościach, które mogą przynieść zysk to właśnie kukurydza lub ryż. A te rośliny potrzebują sporych zasobów wody, aby urosnąć. W ubiegłym roku opady deszczu były bardzo rzadkie i skąpe, zasadzone zboża uschły, zanim pojawiły się ziarna. Rolnicy musieli czekać do kolejnej pory deszczowej, która pojawiła się pod koniec roku. Odczuwalny był głód panujący w kraju. W wielu rodzinach posiłek jadało się raz dziennie. Dzieci jednak nie przestają chodzić do szkoły, nawet kiedy są głodne. Innym ważnym elementem kultury plemienia Sukuma jest większe znaczenie płci męskiej, co ma istotny wpływ na styl życia. Chłopiec jest ważniejszym dzieckiem niż dziewczynka w rodzinie, otrzymuje więcej uwagi od obojga rodziców. Większość uczniów w szkołach stanowią chłopcy. Dziewczęta, zwłaszcza z terenów wiejskich, często nie są posyłane do szkoły. Rodzice pozostawiają je w domach, aby zajmowały się dziećmi i domem oraz pracowały w polu. Tak tradycyjnie postrzega się rolę kobiety w tym społeczeństwie. Brak wykształcenia uniemożliwia zdobycie dobrze płatnej pracy, a w znaczeniu globalnym - rozwój rejonu Shinyanga. Wiele dziewcząt musi przerwać naukę z różnego rodzaju powodów, wśród których bardzo częstym jest poczęcie dziecka. Mama ma się zajmować dzieckiem, a nie nauką. Nie musi wyjść za mąż, ale ma się zaopiekować nowym życiem, które rozwija się pod jej sercem. Prawo Tanzanii zabrania kontynuację nauki dziewczynie, która spodziewa się dziecka. Wewnętrzne regulacje różnego rodzaju szkół często wprowadzają zasadę dla chłopców, według której ojciec tego dziecka również nie może pozostać w szkole. Niestety, zdarzają się sytuacje, że młoda dziewczyna zostaje wykorzystana seksualnie i właśnie wtedy dochodzi do poczęcia. Dobra współpraca rodziców i nauczycieli pomaga uniknąć sytuacji, w której młoda osoba staje przed dramatycznymi wyborami życiowymi, które ją przerastają. Również rola Kościoła jest tutaj ważna, a w niej - wychowanie do czystości. Sama sytuacja szkolnictwa nadal wymaga licznych zmian. Ponad 10 lat temu, jako realizację celów milenijnych, rząd Tanzanii zaczął budowę szkół średnich. Powstały ich setki w całym kraju, jednak nie ma dotąd wystarczającej liczby nauczycieli. Przygotowanie ludzi do pracy w sektorze edukacji zajmuje więcej czasu niż zbudowanie budynków. Często klasy liczą 60 uczniów, nawet w szkołach prywatnych. Kolejny problem stanowi język: w szkołach podstawowych lekcje odbywają się w języku swahili, natomiast w szkołach średnich obowiązuje język angielski. Powoduje to trudności w zrozumieniu treści lekcji, treści podręczników, więc wyniki egzaminów państwowych są bardzo niskie. Brakuje też książek, podręczników, słowników i innych pomocy. Szkoły prywatne cieszą się dobrą opinią, a ich uczniowie zdobywają dobre wyniki na końcowych egzaminach państwowych. Jednak wymagają wnoszenia opłat za czesne oraz internat, które wielokrotnie przekraczają możliwości rodzin z terenu naszej Misji. Trudności finansowe rodzin powoduje również duża zachorowalność na AIDS. W naszej przychodni zdrowia, do której zgłaszają się osoby z wiosek otaczających misję, zarejestrowanych jest ponad 2000 osób zarażonych wirusem HIV lub chorych na AIDS. Z powodów pogarszającego się stanu zdrowia chorzy rodzice nie są w stanie zapewnić pieniędzy na edukację swoich dzieci. AIDS oraz inne choroby powodują również osierocenie dzieci. W tym roku z naszej parafii opieką zostało objętych 40 dzieci uczęszczających do szkół średnich i collegiów. Uczniowie utrzymują korespondencję z darczyńcami – rodzicami adopcyjnymi za pośrednictwem misjonarzy - księży i świeckich. Są bardzo wdzięczni za otrzymaną pomoc finansową, ale też za modlitwę – co często podkreślają podczas spotkań ze mną. Od dwóch lat prowadzimy dla nich również spotkania formacyjne: dni skupienia połączone z warsztatami rozwoju osobistego. Sami zgłosili potrzebę spotkań, żeby wspólnie modlić się, ale też rozmawiać na tematy, które są dla nich ważne, np. o okresie dorastania, wartościach, o tym jak pracować nad swoim rozwojem, aby być dobrym człowiekiem. Chcielibyśmy móc pomagać kolejnym dzieciom w potrzebie. Jednak istnienie Programu zależne jest od otwartości serc ludzi dobrej woli, którzy chcieliby zaangażować się w nasze działania. Dzieciom potrzebne są głównie pieniądze na opłacenie czesnego w szkole i internatu. Duża część rodzin mieszka zbyt daleko od szkoły, aby dziecko mogło wracać do domu każdego dnia. Pieniędzy nie przekazujemy bugisyjskim rodzinom, trafiają one od misjonarzy bezpośrednio do szkół. Doraźnie kupujemy studentom jedzenie, lampki solarowe (kiedy w pokojach nie mają elektryczności), opłacamy rachunek za energię elektryczną (tam, gdzie doprowadzone są przewody), aby po zakończonych lekcjach mogli wieczorami się uczyć. Czasami kupujemy też zeszyty, papier xero, ubrania, buty. Od sierpnia ubiegłego roku na samej misji funkcjonuje mała sala z biblioteczką, do której kupujemy książki – podręczniki szkolne i słowniki. Jest to bezpieczne i zaciszne miejsce, w którym nasi uczniowie mogą uczyć się popołudniami i w dni wolne od nauki szkolnej. Studenci zgłaszają jednak potrzebę zakupu jeszcze większej ilości książek. Program, można wspierać na różne sposoby: - poprzez modlitwę za naszą młodzież i osoby, które z nimi pracują, jak również za całe dzieło misyjne w Afryce – codziennie potrzebujemy pomocy Bożej w naszej pracy, dzieci też o to proszą i pokładają wielką nadzieję w Panu, mając świadomość, jak ważny jest dar modlitwy; - przekazując jednorazowo lub kilkukrotnie dowolną kwotę pieniężną. Dla nas ważna jest każda złotówka, – pieniądze zebrane w środowiskach pracy, życia codziennego, w parafiach, wspólnotach czy prywatne ofiary można wysyłać na konto organizacji koordynującej pracę projektu: Stowarzyszenie Misji Afrykańskich, Centrum Charytatywno – Wolontariackie „SOLIDARNI”, ul. Warszawska 826, 05-083 ZABORÓW, nr rachunku bankowego: 71 1600 1127 1844 3996 6000 0001 Za każdą formę pomocy serdecznie dziękujemy i zanosimy nasze modlitwy za darczyńców do naszego Ojca w Niebie. Więcej informacji o Programie można uzyskać pod adresem internetowym: w zakładce „Duchowa Adopcja Dziecka w Afryce”.
Myślę, że nie ma na świecie społeczności bardziej świadomej wartości rodziny, niż społeczność afrykańska. Kiedyś w Angoli mówiło się, że dzieci to największe bogactwo każdego związku, że im więcej dzieci, tym lepiej. Było tak przede wszystkim dlatego, że te rodziny, w których rodziło się wiele dzieci, miały też dużo darmowej siły roboczej. Dzieci od najmłodszych lat pomagały w gospodarstwie, w pracach w polu i przy polowaniach, pasły bydło. W ten sposób liczba dzieci przekładała się wprost na pozycję ekonomiczną rodziny. Z upływem czasu w Angoli wiele się zmieniło. Przemianom ekonomicznym towarzyszyła masowa migracja ludności wiejskiej do miast. Mimo to – w porównaniu ze średnią w Europie czy Ameryce – rodziny w Angoli są nadal bardzo liczne. Dzieci wciąż zajmują bardzo ważne miejsce w rodzinie, choć nie patrzy się już na nie tylko jako na siłę roboczą. Teraz dzieci scalają małżeństwa. Mówi się, że jeśli w domu nie ma dzieci, to znaczy, że Bóg nie pobłogosławił tego związku. Inni mówią, że dom bez dzieci jest smutny i nie ma w nim światła. Brak dzieci to problem, który może prowadzić nawet do rozwodu, bo ktoś, kto nie chce albo nie może mieć dzieci, nie jest dobrym partnerem i nie jest mile widziany w rodzinie. W Angoli nie można wziąć ślubu, a potem nie stworzyć rodziny, czyli nie mieć potomstwa. Rodzina powstaje dopiero wtedy, gdy na świat przychodzą dzieci. W Angoli kobieta rodzi średnio siedmioro dzieci. Rodziny angolskie są bardzo zżyte. Już od małego rodzice uczą dzieci szacunku dla starszych i empatii. Dzieci muszą wiedzieć, że gdy matka i ojciec pracują, trzeba opiekować się młodszym rodzeństwem i w każdy inny sposób pomagać w domu. Szacunek jest więc w rodzinie obustronny – dorośli dbają o dzieci, o ich edukację i wyżywienie, a dzieci odwdzięczają się im, pomagając w domu. W Angoli bardzo poważa się też dziadków – prawie nikt nie wychowuje dzieci sam, zawsze zajmują się nimi również starsze pokolenia. Dużą rolę w wychowaniu dziecka odgrywa matka. To przede wszystkim Angolki zajmują się zapewnieniem godziwych warunków życia swoim dzieciom. Rola mężczyzn w procesie wychowania jest znacznie mniejsza. W Angoli najbardziej kreatywne są właśnie dzieci – to one robią sobie zabawki, wymyślają historie, tańczą przy każdej okazji. Jednak inaczej wygląda życie dzieci na wsi i w mieście. Rzecz jasna, na wsi, tradycja jest silniejsza. Niestety, obszary te nie są już takie same jak dawniej. Wieloletnia wojna domowa, która na szczęście już się zakończyła, odcisnęła swoje piętno właśnie na prowincji. Ja sam jako dziecko nie odczułem na sobie tego konfliktu, ponieważ wychowywałem się w Luandzie, gdzie nie dotarły działania wojenne. Wiele osób szukało wtedy schronienia w angolskiej stolicy. Dziś Angola dynamicznie się zmienia – staje się nowocześniejsza, a ludzie się bogacą. Widać to również w modelu rodziny, jednak przywiązanie do dzieci i do rodzinnych wartości pozostają niezmienne. mgr Pedro Lwitu Bras Kabanje
W Kenii, podobnie jak w wielu innych krajach słabo rozwiniętych, pomoc socjalna nadal jest w powijakach. Są ośrodki, sierocińce, finansowane przez państwo, jednak w praktyce to bardziej „ochronki”, gdzie dzieci są doglądane, a ich liczba w danym ośrodku przekracza kilkadziesiąt, a nawet kilkaset. Nawet jeśli za prowadzenie takich ośrodków biorą się osoby z zapałem i chęcią zmiany (lub właściwe osoby są wyznaczane na te stanowiska), w zetknięciu z rzeczywistością ideały upadają szybko. Od roku 2015 wspieramy dzieci – zdrowie oraz niepełnosprawne z sierocińca w Nakuru w Kenii. Sierociniec powstał w kwietniu 2011 roku na obrzeżach miasta. Wyróżnia się na tle podobnych struktur w kraju przede wszystkim tym, że przyjmuje dzieci bardzo małe (od narodzin do kilku lat życia) oraz dzieci niepełnosprawne – w tym dzieci z porażeniem mózgowym. Jest prowadzony przez jej męża oraz jedną z ich córek. Pomagają im 4 opiekunki oraz chłopak, który w zamian za mieszkanie i wyżywienie pilnuje domu i wykonuje drobne prace domowe. Do tej pory placówka funkcjonowała głównie z datków otrzymywanych od kilku byłych wolontariuszy oraz darowizn pochodzących od bogatszych rodzin kenijskich z okolicy, ale małżeństwo dokłada wszelkich starań, żeby ich dom był samowystarczalny. Posiadają 20 przepiórek, których jajka sprzedają okolicznym rodzinom. W połowie 2015 roku rozpoczęli także niewielką produkcję jogurtu na potrzeby własne oraz odsprzedaży. Mimo tego nieustannie brakuje stałych funduszy, które zabezpieczałyby podstawowe potrzeby bytowe ich placówki. I tu wkroczyła Fundacja z pomocą skierowaną na zaspokojenie podstawowych potrzeb dzieci. Jako Rodzic adopcyjny jesteś ważny, choć w tym przypadku nie jest to program adopcyjny – edukacyjny, a bardziej wsparcie bytu dzieci chorych. Dom dziecka prowadzony przez Reginę nie jest państwową, a prywatną placówką. Założonym z potrzeby serca. Dzięki temu nie musi być w nim minimum 35 dzieci, a kilkanaście. Taka ilość pozwala zapewnić wszystkim niezbędne minimum matczynej troski i zainteresowania oraz poczucia wspólnoty z „rodzeństwem”. Relacje są zachowane, łatwiej także dostrzec emocje i potrzeby wszystkich dookoła, by zareagować na czas. Regina i jej mąż wzięli także na siebie najtrudniejsze – pomoc dzieciom z niepełnosprawnościami, także zaawansowanymi. One mają podwójnie trudno – nie tylko sieroty, ale także jako dzieci w rodzinach. Niepełnosprawność jest piętnowana, lokalne wierzenia mówią o karze, a zabobony najgorszego sortu wskazują także na konieczność uśmiercania „takich” dzieci zanim sprowadzą zły omen na rodzine lub wioskę. Sytuacje bywają dramatyczne. Mieliśmy i mamy do czynienia z kilkudziesięcioma placówkami w krajach Globalnego Południa (m,in, Afryki) i w 99% placówki te przyjmują dzieci i..zatrzymują je. Po prostu. Do pełnoletności. Tak po prostu jest. Sieroty trafiają pod kuratelę i należy na nie łożyć do pełnoletności właśnie w domach dziecka i ośrodkach opiekuńczych lub wychowawczych. Odchodzą jako osoby pełnoletnie lub uciekają jako nastolatki, a niejednokrotnie kilka lat przez osiągnięciem dojrzałości. Faktem jest, że dokumentowanie urodzin dzieci, przejmowanie opieki prawnej nad dzieckiem, które zostało bez rodziców etc odbywa się tam na zasadach nieznanych ludziom w Europie. Dzieci w dużej mierze traktowane są jak „rzeczy” – szczególnie na terenach wiejskich – a opiekę nad nimi przejmuje członek rodziny lub ktoś z wioski, w zależności od tego kto ma takie możliwości, poziom empatii lub potrzebę wzięcia do siebie dodatkowych rąk. Pobudki bywają różne – jak wszędzie – i już nie dziwią. Posiadanie dzieci pod opieką i trzymanie ich w placówkach ma uzasadnienie ekonomiczne. A sytuacja prawna dzieci nie ulega zmianie, bo nikt się o to nie stara.. To problem wielu placówek, choć mało sie o tym pisze. Całe szczęście nie wszystkich. Regina złamała schemat. Okazało się, że zbudowanie dziecku dokumentacji nie jest syzyfową pracą. Jej celem nie jest zatrzymanie dzieci, a znalezieni im rodziny. Jak sama mówi – tylko w dobrej rodzinie dziecko ma szanse dojrzewać prawidłowo i rozwinąć skrzydła. Dlatego właśnie jej celem jest przede wszystkim faktyczna adopcja dzieci. Regina wyszukuje rodziny Kenijskie, które borykają się z problemem bezpłodności lub mogą adoptować kolejne i są w stanie zapewnić dziecku miłość „na wyłączność „i dobry start. Jako były pracownik socjalny nie pragnie „ochronki”, a przygotowuje przygarnięte, znalezione, przyniesione lub przyprowadzone dzieci do życia w rodzinie. Nie jest to łatwe, szczególnie w przypadku dzieci z rodzin patologicznych, które nie chcą zrzec się praw rodzicielskich lub dzieci znalezionych na śmietniku, porwanych, dzieci ulicy. Nie jest to jednak niemożliwe i z sukcesem wprowadza plany w życie od 5 lat. Kilku Podopiecznych juz znalazło domy rodzinne. Wcześniej możliwe były także adopcje międzynarodowe (głównie kraje skandynawskie, z którym jest podpisana przez Kenię stosowna umowa(, ale od listopada 2014 rząd Kenii wstrzymał procesy adopcji międzynarodowych i czekamy na wznowienie, ale to na pewno potrwa. Ważne jest także, że w Kenii praktycznie niemożliwa jest adopcja dziecka chorego, chyba, że właśnie poza granice kraju. Dlatego dzieci niepełnosprawne, które Regina wzięła i weźmie pod swoje skrzydła, zostaną z nią i jej rodziną być może do końca życia, jeśli prawnie nie uda się przeprowadzić adopcji. To na jej barki spoczywa ich utrzymanie, wychowanie i otoczenie miłością. I ma tego świadomość dlatego szuka wsparcia osób indywidualnych, takich jak Ty. Dzieci chodzą do szkoły, przedszkola lub są pod opieką Reginy – w zależności od wieku. Można przystąpić do adopcji niepełnej – czyli opłacać część kosztów. Można także pomóc w formie stałego zlecenia lub jednorazowo w wybudowaniu im domu, szczegóły tutaj: Koszt adopcji dziecka z Nakuru to ok 59-60 USD miesięcznie (ok. 230 zł). Koszt roczny to 700 USD (za rok kalendarzowy). Płatności można dokonywać w dowolnych ratach lub w całości. Ważna jest decyzja, któremu z naszych dzieci chcą Państwo pomóc. Można wysłać do nas maila, w którym określi się preferowaną płeć dziecka. Jesteś zdecydowany na bycie Rodzicem lub nie znalazłeś ważnej dla siebie informacji w naszych zakładkach? Napisz na adopcja@
W życiu spotykają nas różne nieszczęścia. Czasem małe, czasem ogromne. Nie do opisania jest jednak sytuacja, w której dzieci tracą swoich rodziców. Stają się sierotami. Skazane wówczas są na pomoc rodziny lub takich instytucji, jak domy dziecka. Państwo stara się zapewnić opiekę tym, którzy jej potrzebują, nie zawsze jednak potrafią zapewnić ja należycie. Istnieją takie domy dziecka, w których dzieci nie czuja się komfortowo. Część z tych placówek jest po prostu biedna. Dzieci nie mają własnych pokoi. Dzielą je z innymi dziećmi. Nie mają przez to prywatności. Muszą nieustannie przebywać w otoczeniu innych, co w konsekwencji może prowadzić do licznych kłótni i nieporozumień. Nie mają poczucia posiadania własnego miejsca. Przez obecność innych mieszkańców takiego domu, z którymi w dodatku nie są spokrewnieni, dom dziecka nigdy nie będzie prawdziwym domem. Często też brakuje zabawek, które dla młodszych dzieci są czymś koniecznym. Brak zabawek i innych drobiazgów, których nasze dziecko ma pod dostatkiem, jest bardzo uciążliwe dla mieszkańców domów dziecka. W domach dziecka brakuje też wyposażenia, które umożliwiałoby rozwijanie różnych umiejętności podopiecznych. Nie mają pomocy naukowych, które pomagają w nauce, które rozwijają. Placówki zapewniają opiekę i obowiązkowe wykształcenie, ale nie są w stanie umożliwić rozwijania hobby każdego pojedynczego podopiecznego. W domach dziecka nie ma do tego możliwości. Związane jest to z brakiem środków finansowych, ale również z brakiem odpowiedniej kadry pedagogów. Opiekunowie muszą dbać o większą liczbę dzieci, co nie umożliwia skupienia uwagi na potrzebach każdego dziecka z osobna. Zdarza się jednak, że różnego rodzaju instytucje charytatywne działają na rzecz domów dziecka. Wspierają takie domy. Często też fundują wszelkiego rodzaju wyposażenie do domów dziecka. Dzięki takim akcjom dzieci wychowujące się w domu dziecka, mają lepsze warunki do życia. Ważne jest zatem, abyśmy wszyscy wspierali ich działalność. Ważne, aby każdy z nas umiał podzielić się tym, co posiada. Bywa jednak, że niektóre dzieci nie trafiają tam z powodu braku rodziców. Nie jest to sytuacja przyjemna, kiedy dzieci musza być rozdzielone od swoich rodziców. Kiedy nasze dziecko trafia do domu dziecka, to musi znaczyć, że nie potrafimy zapewnić mu godnych warunków do życia. Powinniśmy robić zatem wszystko, by nasze dziecko miało zapewnione godne życie. Nie możemy pozwalać sobie na takie błędy, które w skutkach odbijają się na naszym dziecku. Niestety coraz więcej jest przypadków, w których wszelkiego rodzaju patologie, alkoholizm rodziców oraz bark jakiegokolwiek zainteresowania dziećmi ze strony rodziców powoduje, że do domów dziecka trafiają kolejni wychowankowie. Nie pozwólmy, by nasze nieodpowiedzialne kroki zaważyły na dalszym życiu naszego dziecka. Nasze dziecko to nie jest nasza własność, nie nasza zabawka i dlatego nie powinniśmy je tak traktować. Nie pozwólmy, by trafiło do domu dziecka, do miejsca, które nigdy nie zastąpi im rodzinnego dziecko, dom, opiekaKatalog podstron
Wiele osób słyszało, że dorastają afrykańskie dzieciniesprzyjające warunki. Śmiertelność jest wysoka z powodu głodu. I to jest w XXI wieku, pełen ziemskich dóbr, kiedy, idąc w kąt domu, człowiek może kupić w sklepie prawie wszystko, czego potrzebujesz. O obecnej sytuacji na kontynencie io tym, jak dzieci tam mieszkają i rosną, dowiadujemy się później z spadekOrganizacja ochrony praw człowieka "Savedzieci "przygotowały raport, zgodnie z którym kontynent Afryki jest rzeczywiście uważany za najbardziej niekorzystne miejsce dla wychowania nowych pokoleń. Życie w Burkina Faso, Etiopii i Mali, a także w innych stanach jest z ośmiu dzieci pojawiających się na świecie,umarł przed pierwszymi urodzinami. 1/10 kobiet opuszcza swoje życie podczas porodu. Również poziom wykształcenia jest bardzo niski. Tylko 10% przedstawicieli kobiet jest przeszkolonych w zakresie pisania, czytania i woda jest dostępna tylko dla jednej czwartej mieszkańców. Tak więc każdy, kto okresowo skarży się na życie, może po prostu wyobrazić sobie warunki egzystencji tych ludzi. Małe dzieci Afryki umierają, zanim osiągną 6-10 lat, ponieważ po prostu nie mają pożywienia i czystej i sieroctwoWielu żyje po prostu na ulicach, ponieważ ichrodzice spotkali się ze śmiercią z powodu malarii, AIDS lub innej choroby, a po prostu nikt nie podąża za dziećmi. Jest tu wielu żebraków. Turyści czasem denerwują się i przerażają, ale warto pamiętać, że afrykańskie dzieci trzymają się ludzi, aby nie denerwować się, ale tylko z chęci przetrwania. Pomogłyby nawet w kawałku pozbawieni radości z dzieciństwanasze pierworodne, które są zabierane do ogrodów zoologicznych, choinek, delfinariów i sklepów z zabawkami. Plemiona starają się wspierać młode pokolenie, ponieważ w przyszłości będą musiały zająć się starszymi, ale nie zawsze możliwe jest utrzymanie dużego karmienia piersią trwa tutaj długo. Dzieci Afryki nawet nie wiedzą, co to jest wózek inwalidzki, plac zabaw, szkoła. Zarządzanie środowiskiem naturalnym pozostaje dla nich mroczną luką w wiedzy. Wokół nich jest tylko ubóstwo i skromne warunki traktowanieNiemowlęta noszą tu na plecach lub biodrze,przywiązany jak stłuczka, nie na twoich rękach. Często można zobaczyć, jak kobieta idzie na bazar lub do innego miejsca, ciągnie torbę na głowie, jeździ na rowerze, niosąc swoje dziecko. Ulotne impulsy spadkobierców nie są brane pod przykład w naszych szerokościach geograficznych, jeśli jesteś synem lub córkązobaczą coś ciekawego na ulicy, na pewno się zatrzymasz i pozwolisz im zobaczyć, co tam jest. Kontynent afrykański żyje według kilku innych praw. Jeśli dziecko chce gdzieś iść, nikt go specjalnie nie przyprowadzi, będzie musiał się czołgać na własną rękę. Z tego powodu na pewno fizycznie będzie bardziej rozwinięty niż dzieci, które poruszają się tylko w tym rzadko pojawia się tutaj kapryśny płacz. Tylko dlatego, że nie przyciąga uwagi zwyczajeŻycie dziecka jest niezwykle niskie. Osoby starsze są znacznie bardziej chronione, ponieważ język pisany jest słabo rozwinięty, a wiedza przekazywana jest wyłącznie za pomocą języka. Tak więc każda długa wątroba jest warta swojej wagi w straszne historie o tym, jak dzieci w AfryceZostali oni uświęceni, aby nakłonić bogów i przedłużyć życie osób starszych. Dziecko jest zwykle kradzione w sąsiedniej wiosce. Szczególnie popularni w tych celach są bliźniacy. Do pięciu lat dla wrażliwych stworzeń traktuje się z pogardą i nie traktuje ludzi. Nie używaj zaświadczenia o śmierci i Ugandzie ofiary weszły do zwykłej praktyki i nikt nie był zaskoczony przez długi czas. Ludzie pogodzili się z faktem, że dziecko może zostać pobite, a nawet zabite przy wyjściu na dzieci Afryki są ofiaramikatastrofa o charakterze humanitarnym. Według danych zebranych przez organizacje międzynarodowe, cierpi 11,5 miliona osób. Najwyraźniej przejawia się to w Somalii, Etiopii, Kenii i Dżibuti. W sumie 2 miliony dzieci głodują. Spośród nich 500 tysięcy jest bliskie śmierci. Jedna czwarta populacji jest 40% małych dzieci w wieku poniżej 5 latwyczerpanie z powodu złego odżywiania. Dzieci Afryki nie mają możliwości zdobycia wykształcenia. Szkoły dają tylko podstawy, które w naszych krajach są już znane w początkowych grupach przedszkoli. Rzadko można czytać i pisać. To wystarcza, aby osoba została oświecona. Studiują konto na kamyczkach i siadają na ulicy pod o względnie wysokich dochodachCzad w szkołach, przeznaczony tylko dla białych. Nawet jeśli państwo wspiera instytucję, aby ją odwiedzić, nadal trzeba płacić co najmniej 2000 USD rocznie. Ale daje to przynajmniej pewną gwarancję, że po ukończeniu tam studiów osoba będzie mogła wejść na mówimy o wioskach, sytuacja jest naprawdęopłakany. Zamiast poznawać świat, dziewczęta zachodzą w ciążę, a chłopcy stają się alkoholikami. Głodujące dzieci Afryki na tle tak opłakanych warunków są skazane na śmierć od urodzenia. O środkach antykoncepcji wiedzą bardzo mało, dlatego w rodzinach na 5-12 dzieci. Z tego powodu, chociaż śmiertelność jest wysoka, populacja wartość ludzkiego życiaProcesy demograficzne są tu chaotyczne. W końcu nie jest normalnie, kiedy dzieci uprawiają seks od 10 lat. Przeprowadzono ankietę, podczas której okazało się, że w przypadku AIDS 17% dzieci szczególnie zakażałoby naszych realiach trudno jest nawet wyobrazić dzikość, w której rosną dzieci, praktycznie tracąc swój ludzki dziecko przeżyje do 6 lat, jest to już możliwenazywać szczęśliwego żebraka. Ponieważ większość myszy czerwonka i malaria, brak jedzenia. Jeśli jego rodzice również żyją do tego momentu, są to powtarzające się średnio umierają w wieku 40 lat, a kobiety umierają w wieku 42. Praktycznie nie ma białych starszych. Spośród 20 milionów obywateli Ugandy 1,5 miliona to sieroty, które stały się tak z powodu malarii i życiaDzieci mieszkają w chatach z cegły z dachemfałdowanie. Podczas deszczu woda dostaje się do środka. Miejsca są bardzo małe. Zamiast kuchni na podwórku są piece, węgiel drzewny jest drogi, tak wielu lubi korzystać z są używane przez kilka osóbrodziny natychmiast. Wokół slumsów znajduje się. Za pieniądze, które oboje rodzice mogą zarobić, wynajęcie domu jest po prostu nierealne. Dziewczęta nie są wysyłane tutaj do szkół, ponieważ uważają, że nie potrzebują edukacji, ponieważ wszystko, na co się nadają, to opieka nad domem, narodziny dzieci, gotowanie jedzenia lub praca pokojówki, kelnerki lub innego pracownika służebnego. Jeśli rodzina ma taką możliwość, edukacja da jest lepsza w RPA, gdzie jest szybkirozwój. Pomoc dla dzieci w Afryce wyraża się w inwestycjach w procesy edukacyjne. 90% dzieci bez problemu zdobywa wiedzę w szkołach. To jak chłopcy i dziewczęta. 88% obywateli jest piśmiennych. Jednak wiele więcej trzeba zrobić, aby poprawić sytuację na co warto popracować?Postęp w systemie edukacji rozpoczął się w 2000 roku po forum w Dakarze. Dużą uwagę należy zwrócić na szkolenia i ogólnie na ochronę życia dzieci w wieku jeść dobrze, otrzymywaćleki, należy chronić socjalnie. W tej chwili niewiele uwagi poświęca się dzieciom. Gospodarstwa domowe są zubożałe, a rodzice nie wiedzą zbyt wiele. Chociaż trendy i pozytywny, dzisiejszy poziom wciąż nie wystarczają. Częste przypadki, kiedy, do szkoły, dzieci szybko historiaMiędzynarodowy Dzień to Dzień Dziecka w Afryce, obchodzony 16 czerwca. Została założona w 1991 roku przez organizację African go, aby zapewnić, że politycy na całym świeciezwrócił uwagę na ten problem. Wybraliśmy ten dzień, ponieważ w 1976 r., 16 czerwca, w Południowej Afryce, 10 000 czarnych dziewcząt i chłopców utworzyło kolumnę i pomaszerowało ulicami, protestując przeciwko obecnej sytuacji w sferze edukacji. Żądali dostarczenia wiedzy w języku narodowym. Władze zareagowały na ten atak bez zrozumienia i zastrzelenia demonstrantów. Ekscytacja nie ustała przez kolejne dwa tygodnie. Ludzie nie chcieli znosić takiej wyniku dalszych perturbacji okołosetki ludzi, a tysiąc zostało rannych i rannych. To oznaczało początek powstania, w które zaangażowanych było wiele grup ludności, które brały udział w strajkach. System apartheidu załamał się już w 1994 roku, kiedy do władzy doszedł Nelson Mandela.>
dzieci w afryce domy